Maj 14, 2024, 21:31:52
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj
Aktualności: Forum SMF zostało uruchomione!

Na Szlaku Przeznaczenia Trwaj



Pokaż wiadomości

* Wiadomości | Pokaż wątki | Pokaż załączniki

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Wiadomości - Fenris

Strony: [1]
1
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 19, 2015, 14:52:39 »
Nie ukłonił się.
Cios buławą przestawił mu co najmniej dwa kręgi, więc nie było jak się zgiąć.
Oparł się ciężko na pice, gnąc minimalnie jedno z kolan.
Niech to szlag, w takim stanie przed matką.. przełknął całą dumę i uniósł na nią spojrzenie.
Nie dało się nie. Wyglądała.. zabójczo z tym swoim uśmiechem. Wyglądała tak, jakby miała ochotę zatańczyć na truchłach swych wrogów.
I nie, że mu to specjalnie przeszkadzało. Co miał zrobić, zostało zrobione.

Reszta schodziła się wolno. Połowa z nich ranna i zadowolona, a druga tylko zadowolona.
Dom Baenre znów ożył.
I nie widziło mu się, że miałoby się to zmienić w najbliższej przyszłości.

2
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 19, 2015, 14:21:57 »
Weszli jak klin..
Przynajmniej przy pierwszej fazie.
Szał, podniecenie i strach. Pchnęły ich na skraj tego, co nieznane nawet im. Po prostu uderzyli.
Pierwszy szereg wroga został wręcz zmieciony. Broń, pancerze i ciała. Wszystko zachrzęściło o siebie w tym żywym i wulgarnym tańcu.
Nim przeciwnicy oddali pierwszą salwę, atakujący zdążyli zająć jako tako osłonięte pozycje wśród zdobień pałacyku Del' Armgo.
Trupy szły równo, niemal łeb w łeb. Jednak to Baenre zdobyli początkową przewagę.

On sam zaślepiony krwią, parł naprzód, ciągle na czole pierwszego szeregu. Nic w tym bohaterskiego.
Rozsądny dowódca dałby odwalić robotę innym. Nie tym razem. Nie dlatego, że honor nakazywał walczyć, a dlatego, że zwyczajnie tymi skurwielami pogardzał.
Ślubował sobie zniszczenie ich rodu i ślubów miał zamiar dopełnić.
I tylko to krążyło mu po głowie, nawet teraz, gdy jego miecz z paskudnym mlaśnięciem rozpłatał głowę jakiegoś junaka.
Mózg i parująca krew trysnęły na wszystkie strony, ochlapując walczących na około. Wyrwał ostrze z drgającego jeszcze ciała i usunął się przed kolejnym przeciwnikiem.
I tak w kółko.
Nie wiedział czy to ból tak zelżał, czy rana już do tego stopnia zdrętwiała i wykrwawiła się, że nie czuł prawie nic.
Rąbał, rąbał i rąbał..

A potem przyszło forsować drugą kondygnację pałacu wroga.
I tu pojawiły się pierwsze.. komplikacje.
Zaklęcie przed którym w ostatnim momencie uchronił się za kolumną, rozniosło niemal cały pierwszy szereg.
Ręce, nogi, głowy i strzępy spalonego ciała rozbryznęło w każdą stronę.
- Maaaag!
Ryknął ktoś, nim magiczny pocisk nie posłał go w ramiona Lolth.
Chyba każdy zauważył. Chyba..
Im więcej wojowników wbiegało na drugie piętro, tym większa ilość wstrząsów nim ponosiła.
Skurwysyn, wykorzystywał to, że stoją masowo.
- Staaaać! Zabraniam wam ginąć jak bandzie idiotów! - Ryknął, zerkając zza kolumny.
Ano.. stał tam. W rozpoznawalnej szacie i z uśmieszkiem na ustach.
Przeanalizował nerwowo sytuację. Wąski korytarz i mag bojowy.. szlag.
A potem nadeszło olśnienie.
- Dawać no jaszczura!
Każdy zrozumiał. I każdy tłoczący się za kolumnami zachichotał paskudnie.
Jaszczury na których jeździli, w większości przypadków były za szybkie by mag mógł po prostu wycelować i trafić.
Więc gdy puszczono rozszalałą bestię wąskim korytarzem, owy Mag nawet nie zaczął układać zaklęcia. Po prostu wycofał się.. przed zwierzęciem i kolejnymi szeregami mknącymi wprost za nim.
Kolejna kondygnacja padała pod ciosami ich mieczy.
I tak do skutku przez kilka najbliższych godzin.

Kolejny rubikon pokonali, gdy przerąbał się do sali głównej.
Wszystko tu było cichsze, walki toczono na dole, a grube ściany robiły swoje.
Stała tam, gdy wszedł chwiejnie. Krew kapała z setek ran, a jad znów przybrał na sile. Za dużo się ruszał.. splunął krwią i uniósł dumnie głowę.
Wyprostował się i spojrzał na tron. I na nią.
Siedziała tam. Piękna, dumna i z pozoru bez skazy strachu w oczach.
A jednak doskonale wiedział, że to koniec. Ona też to wiedziała.
Ilość obrońców malała, topniała pod sztosami ich paskudnych ostrz.
I nic już tego nie miało zmienić. Dlatego nie wahał się przed sięgnięciem po bat.
Jego dwóch przybocznych, tych szkolonych do walk z kapłankami i magami, od razu się zajęło obstawą Matki przełożonej. Z powodzeniem.
Gdy pochwycił skórzane narzędzie zadawania męki, po prostu podszedł do tronu.
Usta jej drżały, a oczy raz to kipiały furią, a raz lękiem.
Nie miał żadnej litości.

Bat przeszył powietrze, chyżo oplatając się na około jej szyi z wprawą i gracją.
Szarpnął tak, że zleciała z podwyższenia i zaryła potężnie w ziemię. Skuliła się momentalnie, unosząc dziwnie na łokciach.
Skrzywił się na ten widok z zadowoleniem.
- Teraz to dziwko nawet nie walczysz, hm? - Mruknął ciężko.
Nie odpowiedziała. Uniosła głowę i posłała mu dziwnie mało Drowie spojrzenie.
- D-daruj..
Bat na szyi zacisnął się jeszcze mocniej.
To miecz wypuścił z rąk na ziemię i przyciągnął ją do siebie.
Popatrzył w nerwowo rozedrgane oczy i bezceremonialnie cisnął ją na schody od podwyższenia.
Dopadł do niej zaraz po tym, momentalnie zrywając suknię z karku Matki przełożonej.
Jak obiecał... Tak też zrobi.
Poluzował pas od pancerza jak trzeba i przylgnął do niej tak, że jęk wyrwał się z kobiecych ust.
- Odejdź w zapomnienie. Teraz i na wieki..
Nigdy nie gwałcił na zabój. Uważał, że to uległość i słabość, choć teraz w ogóle się nie hamował.
Wziął ją jak zwykłą i tanią dziwkę. Dał ból i ostatki perwersyjnej przyjemności w życiu Drowa. A gdy doszedł nie plamiąc jej nawet kroplą nasienia, zwyczajnie wyjął nóż i poderżnął gardło.
Ciało zadrgało spazmatycznie, miotając się po ziemi dziwnie.
Nagie, sponiewierane i zhańbione.
Lolth była z nimi.. Odrąbał głowę od korpusu trupa zaraz po tym.

I znów zapadła cisza.
Szeregi znów zmierzały do domu.
Jeno drgająca pika z głową Matki przełożonej przerywała ciszę, gdy to krew po niej skapywała w inne kałuże posoki.

3
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 18, 2015, 20:07:55 »
Od ciszy się zaczęło i na ciszy skończyć miało.
Jednak do końca była jeszcze daleka droga, a wyjątkowo nie będzie należała do tych, które przechodzi się w milczeniu.
Każdy z nich to wiedział. Każdy. Młodzi, starsi. Weterani i Junaki.
Wypracowali w sobie sztukę łgania tak wysoko, że mózg się mógł zlasować.. choć teraz nikt nie potrafił w sobie odnaleźć kłamstwa które skreślało strach który czuli.
Autentyczny strach. Niekiedy przerażenie.

Popatrzył swobodnie ze swego jaszczura po maszerujących szeregach i raz jeszcze posmakował ową niesmaczną myśl.
Strach. Taak, to nie ujma w tym przypadku.
To honor. I chwała.. o ile przetrwają wystarczająco długo, by posmakować jej jakże ulotny smak.
Maszerowali dalej i dalej, prosto poprzez miasto.
Strach przed zgubą własnego domu i Matki.
To lepiej brzmiało. I nie było kłamstwem.
Było realium. Jeszcze ulotnym, jeszcze samą myślą. Jeszcze.

- Twoje rozkazy? - Pytanie padło dopiero po masowym ustawieniu się.
Nie było sensu przesyłać posłańców do podgrup uderzeniowych, więc stali w równych szeregach.
Stali. A przed nimi stał pałac. Rzekomo cichy i wyludniony.. wiedzieli, że gdy tylko ruszą, posypie się masa zatrutych bełtów, pocisków i innego zabójczego tałatajstwa, nie wspominając o samych magach i kapłankach.
Jednak to nie owy fakt był zmartwieniem.
Zmartwieniem było, że rana coraz bardziej deprawowała jego ciało.
Obiecał sobie, że nie okaże słabości i nie miał zamiaru. Nie dał sobie nawet wydobyć jadu węży z ciała.
Przemógł ból i przełknął ślinę... Quenthel doskonale wiedziała, że zadając mu cios, sama też go zaleczy, bo syn w innym wypadku tego nie uczyni.
Jeśli coś miało pójść nie tak, to tylko z jej woli. Reszty był pewny.
Ta kurwa z drugiego rodu pozna smak cierpienia jeszcze dziś. I sama Lolth poczuje dreszcze gdy dorwie tą małą..
- Panie?
Znów się zamyślił.
Zaklął pod nosem i spojrzał w oczy jednego ze swych najstarszych dowódców. To z nim ukończył szkołę miecza i akurat do niego miał szczątkowe zaufanie.
- Rozkazy? Tylko jeden. - Oboje go znali.
Bo nie było sensu wydawać innych, niż ta jedna jedyna komenda. Mieli tam wejść, sforsować wrota i zmasakrować wszystkich. WSZYSTKICH.
I tak też się na Pająka stanie!

Miecz wyjął nieśpiesznie, drugą rękę przykładając do dalej broczącej krwią rany. Splunął czarną krwią i wyszedł przed cichy szereg.
Akurat tak, że już spokojnie mogły go sięgnąć bełty wroga.. nie zrobiły tego jednak.
Aż dziw, on sam by strzelał gdyby od tego miało zależeć przetrwanie. Ale no tak, mieli ten swój honor.
Do rzyci z nim..
Miecz świsnął w powietrzu gdy go uniósł.
Wszystko po prostu zamarło. Zamarło w oczekiwaniu na może jego ostatnią komendę.
A gdy zapadła, Miasto Pająka raz jeszcze przypomniało sobie o braku ciszy.
Z tysiąca gardeł wydobył się ryk tak głośny, jakby samo sklepienie chciał powali.
- Rąbać kuuuuurwich synów! - Krzyknął, zapominając totalnie o dowódczym takcie.
Oderwał rękę od tej pieprzonej rany i wyrwał sztandar swego domu od jakiegoś chłystka.. a potem miecz opadł.
I zaczęło się.
Tossun, Pierwsze Ostrze dał rozkaz do frontalnego szturmu.

Na raz posypało się strzał, bełtów i włóczni. Zewsząd rozległy się skowyty gdy oba szeregi się zwarły, po dotarciu na plac Del' Armgo.
Zaczęło się.. zapach krwi i spaczonej magii.

4
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 17, 2015, 20:39:25 »
Pozbierał się z kolan i spojrzał na nią.
Może nie tyle co w oczy, co po prostu popatrzył.
Padło kolejne polecenie i kolejne polecenie zostanie spełnione. Nie było co strzępić języka i bardziej jej wyprowadzać z równowagi.
Bez słowa się obrócił i wyszedł, nie tamując nawet dłonią krwi, co nad wyraz chętnie opuszczała jego ciało z obu ran.
Nie były płytkie, ale i nie takie, coby zaraz świat się walił.
A nawet jeśli, to i tak duma nie pozwalała mu się tym przejmować.
Opuścił pałac.
***
**
*
Dołączywszy do swoich dowódców, nie musiał nawet wydawać poleceń.
Od razu poprowadzili go do kwater, spoglądając dziwnie na jego rany. Wiedział doskonale, że najchętniej by sami go dorżnęli.
Najchętniej.. ale brakowało im jednego. Jaj.
Zbył miłą myśl i popatrzył po towarzyszących mu wojownikach.
- Co z jeńcami? - To oni byli chyba najcenniejsi.
Chociaż sam nie wiedział, Lolth sama wie co siedziało w głowach tym pokręconym kupcom. Raz potrafili zapłacić grosze za coś, co robiło wrażenie, a za jakiś chłam nie żałować
pieniędzy i innych towarów na wymianę.
Niewolnikami mógł się jeszcze zająć. Sprawę łupów pozostawiał zawsze podkomendnym.
Byli zresztą do tego przyzwyczajeni. Niechętni, acz nie ważyli się przeciwstawić.

Miał parę godzin na ogarnięcie się w mieście i obeznanie niewolników.
Jako takie, nie miał ochoty poznawać bliżej tych paru ścierw przez najbliższe parę godzin.
Po prostu ocenić czy nadadzą się do czegokolwiek..
Zostali zwołani na jeden z placyków koło koszar. W równym rzędzie ustawieni i skutecznie uciszeni.
Miast zająć się ranami, dać odsapnąć ciału i umysłowi, wyszedł na zewnątrz. Dostał polecenie, a im szybciej je wykona, tym szybciej będą odprawieni do końca.
Niedbale spoglądał na naziemców.
Paru ludzi, elfów i chyba krasnali.. czy czegoś równie brzydkiego. Głowy nie da.
Stali nieruchomo, nie kryjąc przerażenia. A może? Jeśli nawet, to nie wychodziło im to za bardzo.
Westchnął, czując zimno ciągnące od ran i przeszedł się przed szeregiem niewolników raz jeszcze.
Parę elfek zwracało uwagę na pierwszy rzut oka.
Ludzie nadadzą się na arenę, a reszta..
- No dalej, skurwysyny! - Warknął jeden z niewolników, w którym dało się poznać coś między krasnalem, a niziołkiem. - Dalej! W rzyć chędożone bękarty pająka!
Nie było osoby która by zrozumiała jego mowę.
Od tego mieli tłumaczów, którzy i tak wzbudzali jeno pogardę. Bo na co komu znać język kogoś, komu się go z reguły obcinało?
To niskie ścierwo nie mogło oczywiście o tym wiedzieć, bo wychynął z szeregu, machając dziarsko przy tym pięściami.
Taak, nie był skuty. Bo i po co? Szkoda kajdan, a woleli wpoić za wczasu im wiedzę, że mogą sobie próbować uciekać do woli.
I jak widać, czasem zdarzały się iście ciekawe przypadki.

Tossun wykrzywił usta w paskudnym grymasie i stanął przed wciąż warczącym bytem.
Cokolwiek to było, widziało, że ma przed sobą ciężko rannego. I poczuło się przy tym pewniej.
Jak się nie zamachnął pięścią na elfa, jak nie wymierzył ciosu..
Świst, chwila ciszy i głośne wycie. Oraz chichot z wielu, wielu gardeł.
Istotka wyła i miotała się, trzymając jedną ręka za trykający posoką kikut.
Drowy nie szczędziły pogardliwych komentarzy i zakładów, jak szybko to coś się wykrwawi.
Sam Tossun po prostu schował ostrze i pozwolił dogorywać naziemcowi.
Raz jeszcze obiegł wzorkiem szereg niewolników i splunął, przywołując gestem ręki jednego ze swoich ludzi.
- Reszta się do czegoś nada. Kiedy indziej się im przyjrzę bliżej, a tymczasem do cel z nimi. - Nie musiał mówić nic więcej.
Rozkaz wykonano bez zbędnego mitrężenia.
A potem ich odwołał. Do domów, życia.. i czegoś tam jeszcze.
Nie dbał o to w najmniejszym stopniu. Mieli służyć. To wszystko.
Jego głowę zajmowało co innego, inna rozpustna myśl.
Myśl, która podpowiadała mu, że za kilka godzin skończy się debata.
A on poprowadzi oddziały swej Matki na tą zbieraninę nieudaczników, kurew i istot, co nie ujrzą niczego prócz swej krwi na posadzce.

5
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 17, 2015, 20:01:29 »
- Jestem ostrzem w ciemności i zgubą twych wrogów. - Wycharczał tylko, starając się zachować opanowanie na twarzy.
Nie ugnie się.
Nie wykaże słabości i nie pozwoli sobie na jęk przy tej dziwce. Nie teraz. Najlepiej nigdy.
Pierwsze Ostrze uniosło się z ziemi, znów klęcząc na jednym kolanie.
Nigdy nie zapomni jej nauk dotyczących braku ukazywania słabości. A.. a była wyjątkowo "utalentowanym" nauczycielem.
Strużka krwi która pociekła z kącika jego ust, chyżo znikła za kołnierzem pancerza i szatą.
Przełknął cicho ślinę i tym razem nie wbił spojrzenia w bat matki.
To w oczy Matki Del' Armago spojrzał. W tym ostatecznym geście pogardy i uzasadnionej groźbie.

Była niczym.
Urodziła się słaba i tak też zdechnie.
Niemal nie powstrzymał uśmieszku zadowolenia, wiedząc, że matka świetnie wie co teraz sobie myśli.
A niech sobie wie. To dla niej potoczył grę w ten, a nie inny sposób.
I nie ważne jak go umęczy, musiała docenić owy fakt.
A jak nie.. to wolał nawet nie myśleć.

6
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 17, 2015, 19:31:56 »
I teraz się dopiero zaczynały prawdziwe schody.
Bo.. bo nie zdobyli niczego, co tak naprawdę było warte tak zorganizowanego zachodu.
Język drgnął mu niechętnie, aczkolwiek powiedział co powiedzieć miał.
- Prócz spalenia miasteczka i zrabowania przyziemnych drobnostek dla kupców, to praktycznie niczego. - Cedził słowa, dalej spoglądając na ruchomy bat matki.
Oczywiście na tym się nie kończyło, wiedział, że zhańbił by ją tylko. Wyprawy łupieżcze były prowadzone na celu wzbogaceniu się domów i powiększania zawartości ich skarbca.
Jak nie, zostawały ostateczne kryteria i zagrywki.
A byli nimi niewolnicy. O ile w ogóle..
- Mamy za to nieco naziemców. Żywych i w znośnym stanie. Sądzę, że przypasują do cichej służby. Zawsze pozostaje arena i zamtuz.
W tym przypadku, to nie spodziewał się wielu gladiatorów. Kobiet było tylko parę, a by trafić do cichej służby, trzeba przetrwać mękę jaką jest kastracja, wycinanie języka i kilka zabezpieczeń magicznych. Tym samym to też dobrze nie wróżyło i nie było niczym obiecującym. Ale jednak.
Gdy skończył, po prostu oczekiwał kolejnego ciosu.
Kwestia przyzwyczajenia. Od zawsze, na zawsze.
Jak nie teraz, to potem. Dobrze, że wyuczono w nim cierpliwości i samozaparcia.
***
**
*
Po tym jak rozkazano się wszystkim rozejść, ludzie Tossuna nie kwapili nawet przystąpić do podziału łupów.
Bez słów zgarnęli towary i ludzi.
Oczywiście te gnidy z Del' Armago nie zrobiły nic w celu zatrzymania ich.
Jeszcze nie chcieli ginąć.
Jeszcze.. to kwestia paru godzin.
Wiedział o tym każdy. A oni? Oni byli po prostu za młodzi i głupi.

7
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 17, 2015, 19:07:55 »
Długo ważył słowa nim raczył je wypowiedzieć.
Przy Quenthel, nie kryłby się za taktem i edyktem kultury i całej tej sieci szyderstw.
Kłamstwa, kłamstwa i kłamstwa..
Powstrzymał grymas na twarzy i spojrzał na bat matki, by nie patrzeć w same oczy.
Było to niewiarygodnym nietaktem przy osobach postronnych, tak jak ta kipiąca furią suka. Oczywiście nie powiedział tego na głos.
Powiedział coś innego, co było jedynie w ładne brzmienie ubrane.
- Polegli. - Powiedział i urwał, zastanawiając się co dalej. W końcu nie chciał jej dawać powodu do wyciągania z niego informacji. A wiedział, że wręcz uwielbiała to.
Więc gdy przemówił ponownie, postanowił do reszty pogrążyć i siebie i Del' Armago.
Jakim kosztem? Ano takim, że jeśli go nie zabije za bezczelność na miejscu, to druga z Matek zostanie upodlona do samiutkiego końca, a on, Tossun Baenre doprowadzi do ostatniej formy upadku tych naiwniaków.
- Polegli. Sami się przy tym prosząc o klęskę. Nie będę wnikał w tą godną pogardy i politowania masakrę, którą im urządzili naziemcy. Moje polecenia zostały zignorowane, plan ataku zignorowany i wreszcie to, że mieliśmy działać razem. Nie dość, że uderzyli pierwsi ginąc masowo, to obrazili mnie i mą pozycję. Dziwuję się, że nie ściąłem tego chłystka który dowodził tą... armią. - Chciał powiedzieć co innego, ale ugryzł się w język.

8
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 17, 2015, 18:35:43 »
- Niżej.
Dla zwykłego Drowa te słowa były w dalszym ciągu uwydatnianiem swej pozycji.
Niczym szczególnym i niezwykłym.
Od po prostu rozkazem i większym upadlaniem wojownika. Szczególnie tak wysoko postawionego jak on.
Dla zwykłego Drowa.. jednak to On był jej pierworodnym.
I to On już wiedział jak bardzo nieciekawie to się skończy.
Pozornie łagodna postawa Matki i spokój w głosie, krył coś, co wydrze mękę z jego ust. Doskonale wiedział jak to się skończy po ceremonialnej odprawie.
"Niżej"...
Przemógł się i zgiął kark w pełnym, królewskim ukłonie. Nawet on wolał nie przeginać.
Pewniakiem było, że w razie utraty przez nią cierpliwości, może i na widoku zrobić z niego miazgę. Niech dzięki będą Lolth, że Matki Przełożone tak rzadko miały
potomstwo męskie.

Gdy Tossun oddał pełny pokłon, poczuł na sobie wszystkie spojrzenia. I swoich ludzi, niedobitki Del' Armago, elity i obu Matek.
Stały tam, górując nad żołnierzami posępnie.
Czekał. Cierpliwie, bez jakichkolwiek oznak życia i bytności.
Jedyne co się nie zmieniło, to zadowolenie z samego siebie.
Jak sobie obiecał, tak też zrobił. Del' Armago było niemal skończone. Po utracie takiej ilości nowych.. jak przeżyje najbliższe godziny, osobiście poprosi o poprowadzenie
oddziałów swego domu na te nic już nie znaczące ścierwa.
A.. Matka Przełożona która stała obok jego rodzicielki, doskonale o tym wiedziała.
I gdyby wzrok mógł zabijać, jej spojrzenie jak nic zgniotłoby go na miejscu.

9
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 17, 2015, 17:02:42 »
Nikt nie był na tyle głupi, by czekać z klęknięciem na nadejście Matek przełożonych.
I z domu Baenre i z Del' Armago. W końcu cała kampania była prowadzona pod "wspólnym" sztandarem.
Co.. co dość rzadko się zdarzało. Pozostałe domy musiały mieć niezły ubaw i okazję do zakładów.
Zawsze tak robiono, że testowano cierpliwość obu armii. Z reguły kończyło się to wspólną masakrą, wzajemną rzezią i ogólną satysfakcją innych domów.
Im więcej padało zbrojnych zastępów wroga, tym większa była szansa na wygranie odwiecznych waśni w samym Mieście Pająka.
I tym razem musiało być tak samo. Nic odkrywczego.
Tossun wraz z tym junakiem z Del' Armago uklęknęli jako pierwsi.
To oni prowadzili zastępy i to oni odpowiadali za swych podkomendnych, którzy też w tym samym momencie co ich przełożeni uklękli.
Głowy nisko, ręce przy sobie i bogowie brońcie przed zbyteczną ostentacją.
Gest uległości. Ni mniej ni więcej.
Przy każdej okazji im udowadniano, że nie różnią się niczym od robaków, prócz przydatności w łóżku i na froncie. To wszystko.
Zwykli siepacze stali. Nieruchomo i dumnie, uwydatniając zgranie jednostki.
Osobiście tracił tych idiotów, co przynosili mu ujmę czy dyshonor.

Zaczęło się.
Gdy weszli na plac przed pałacem Baenre, zdawał się całkiem wyludniony. Pusty, piękny i cichy.
Zmieniło się to błyskawicznie.
Z obu stron zabudowań jęli się wolno i nieśpiesznie wysypywać inni zbrojni.
Elitarne oddziały stacjonujące tylko w pałacu. Na każde wezwanie w razie ataku innego, zbyt śmiałego rodu.
Im nie robiły różnicy z kim walczą. Czy przeciwko swoim, zbuntowanym braciom z tego samego domu, czy z kimkolwiek innym.
Po prostu byli. Na każde wezwanie. Jedno skinienie i gotowi pokroić każdego.
Wiedział.
On, Tossun, sam wiele lat był jednym ze strażników pałacowych. Musiał udowodnić, że jest godzien noszenia Pierwszego Ostrza domu i miana dowódcy armii swej matki.
Gdy straż ustawiła się w dwóch nienagannych szykach, tworząc przy tym kolumnę po środku, na tarasie pałacu pojawiły się pierwsze persony z tak zwanej "elity społecznej".
Parę wysoko postawionych kapłanek z córkami, kilku magów i inni. I jak wiadomo, na samym końcu dwie matki przełożone.
Baenre i Del' Armago. Obojętne, dumne i wyrażające pogardę każdą cząsteczką swego ciała.
Jedne z kilku najpotężniejszych osobistości w całym Mieście Pająka.
Szły w ciszy. Szły i szły. Zatrzymały się dopiero przed klęczącymi.
Tossun nie drgnął nawet, nie ważył się unieść spojrzenia. Zastygł.
Oczywiście nie tracił swej pewności i dumy w pozycji. To tylko pokazówka, tylko tradycja.
Nie spojrzał na swoją matkę. Nawet gdy zagórowała nad swym pierworodnym.
Tym, co bezczelnie ośmielił się sponiewierać honor sojusznika na froncie i ośmieszyć tą kurwę z Del' Armago.


10
BetaTesty / Odp: Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 14, 2015, 19:58:08 »
Wrócili.
W ciszy i w ciszy również powitani zostali.
Gdy wmaszerowali do samego Pajęczego miasta,  nie było wiwatów, tryumfalnych ryków i fanfar.
Nie było lecących kwiatów pod łapy szczurów, na których niektórzy jechali. Nie było niczego prócz odwiecznej ciszy.
No i zawistnych spojrzeń.
By dotrzeć do swego pałacu, do domu Baenre.. to musieli przejść przez całe miasto.
Co wiązało się przez marszem po dzielnicach innych domów. One wszystkie stały w dość sporych odstępach od tego, który dominował resztę.
Często się zdarzało, że powracający byli celami ataków. Bardzo często, w końcu nic w tym złego.
Kaźnia i jatka na ulicach miasta, to żaden występek. Prawo Drowów było niezwykle elastyczne.
Szczególnie gdy zachodziła taka potrzeba.
Generał Tossun, pierwszy z ostrz Pajęczego miasta, wciąż zdawał się rozluźniony.
On tak.
W przeciwieństwie jego wojowników.
Trzecią stroną były te "sojusznicze" przybłędy, solidnie przy tym przetrzebione, co doczekać wręcz się nie mogły celu.
Nie dość, że sobie dziwcze syny wyciągną na wierzch "zasługi" w bitwie, to i zwalą na niego, na Tossuna brak dopilnowania umowy między domami.
I bardzo, ale to bardzo było mu to na rękę.
By zrozumieć, trzeba dorosnąć. A oni nie zrozumieją, bo nie będą mieli ku temu sposobności. O to też miał zamiar zadbać.
W końcu, niemal ostatnia dzielnica. Akurat ta, na której leżał pałacyk Barrison Del'Armago. Omal nie splunął z pogardą, widząc jak członkowie domu spoglądają na cichy pochód.
Ich spojrzenia były dużo bardziej zawistne od tych poprzednich.
Ślepi nie byli, doskonale widzieli w jakim stanie maszerują ich żołnierze z nowej kadry.
A raczej.. jak się prawie czołgają.
Gdy tylko przekroczyli granicę miasta, Tossun znów nabrał dystansu.
Miasto nigdy nie było jego domem. Były nim korytarze głębinowe, batalie i chwile, gdy nacierał na czele cichych oddziałów.
A.. a ta metropolia wzbudzała w nim jedynie pogardę.
On, Pierwsze ostrze po Zaknefainie, podobnie jak poprzedni mistrz miecza miał dość tego miejsca.
Nie znaczyło to jednak też, że nie czuje szacunku czy sentymentu do chitynowych budowli wznoszonych przed ręce jego mrocznych przodków.
Czuł szacunek. Mimo wszystko umiał go pogodzić z pogardą.

Zatrzymali się. Wszyscy, jak jeden mąż.
Pałac Baenre zagórował nad nimi.
Wojownicy utworzyli dwie łukowe kolumny, między nimi niewolników ciśnięto na kolana, a dowódcy oddziałów wkroczyli na samą szpicę.
I oczekiwali.
W ciszy.
Cierpliwie.
I w strachu i nie.

11
BetaTesty / Podmrok - Poza fabułą.
« dnia: Maj 13, 2015, 19:36:55 »
Forggoten Realms
Podmrok - Menzoberranzan


Wkroczyli w ciemność.
W ciszę i mrok.
Prosto w ziemi okowy, do domu i głębin.
Jeno smutny blask Luny przyświecał kroków ich echo.
Lecz nie zrobił nic, nic by zatrzymać obmierzły pochód.
Szli z mroku w mrok.
Szli, pozostawiwszy ogień tańczący chyżo w ciszy i blasku księżyca.
***
**
*

- Matka przełożona nie będzie zadowolona.
Mruknęła jedna z dwóch postaci, maszerujących na czele kolumny.
Druga wzruszyła ramionami, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Bo po co. Był robakiem, nie wartym splunięcia.
Dziwował się, że to on maszerował u jego boku.
On, junak z pozycją.
Najchętniej to wyciąłby mu język za arogancję, ale przełożona domu Del' Armago.. nie byłaby zachwycona.
Ta Stara dziwka od lat starała się wyrwać spod cienia JEGO rodu. A jako, że nie szło jej najlepiej, korzystała z każdej sposobności, by to Jej siepacze
kroczyli ramię w ramię z jego ludźmi.
Na to mógł jeszcze pozwalać. Przeca zawsze przyda się jakieś marne mięso armatnie, co pcha się na przód w blasku własnego egoizmu.
Przeciwko egoizmowi też nie miał nic przeciwko.
Był przeciwny rozkazom jakie dostali przed wymarszem.

"- Usłysz moje słowa, Tossun. I radzę ci zapamiętać, bo odczujesz moje niezadowolenie.
 - Oczywiście, Matko Przełożona.
 Kobieta siedząca na podwyższonym tronie milczała dobrą chwilę nim znów podjęła wątek.
 - Del' Armago chcą podziału w chwale. Rozumiesz co to znaczy?
 Rozumiał. I wcale, ale to wcale nie spodobały mu się jej słowa.
 - Ilu?
 - Niecała setka. Junaki, dopiero Melee-Magthere ukończyli. Ich dom zażądał Przywileju kroku wstecz.
 Samiec zwany Tossunem przekrzywił dziwnie głowę, mrużąc oczy.
 Z reguły, to nie stosował się do przywilejów i praw. Jego pozycja pozwalała mu na patrzenie w oczy każdej samicy w mieście,
 a i swobodną mowę z Matką swego domu. Jego imię znanym było we wszystkich rodach, jak i tytuł Pierwszego Ostrza w armii najsilniejszego 
 domu w całym mieście. To dawało spore pole do popisu...
 Jednak nie na tyle, by zignorować Prawo Kroku wstecz.
 Wyjątkowo kolidowało z jego metodami działania, szczególnie, że nakazywało na wykazanie się sojusznikom w boju, co stali jedną pozycję w hierarchii za nimi.
 Del' Armago, drugi co do siły dom w Menzoberranzan. I wrzód na rzyci, starający się za wszelką cenę zniszczyć silniejszych Baenre.
 I jeszcze teraz ta ujma, ten rozkaz oddania całej chwały z nadchodzącej bitwy tym słabszym...
 Nieee. On, Tossun Baenre wiedział już przed wymarszem, że pierwiej da się rzucić pająkom, niż jakaś banda młodzików zgarnie łupy i glorię jego wojowników."

I tak też się stało, Pomyślał, dalej spoglądając przed siebie.
Połowa z tych młodych ścierw padła pod ciosami mieczy naziemców, a jego ludzie wyrżnęli resztę.
Reasumując.. zdobył paru marnych niewolników, stracił tych, co straceni być nie mieli i wracał w paszczę pająka.
Mimo wszystko był zadowolony.
- Taak. Matka przełożona z pewnością nie będzie zadowolona.
Przyznał, krzywiąc się w brzydkim uśmiechu i poklepał po ramieniu idącego obok.
Szli dalej.
Okuci w stal, w kolczugi i ostrza.
W hełmy i sztandary.
Szli w ciszy.
Bez najmniejszego szmeru, bez dźwięków pancerza.
Prosto w serce Podmroku.

 


12
Karczma pod " Misiem Kudłaczem" / Coś poza.
« dnia: Maj 12, 2015, 16:50:15 »
Między światami

Mam takie pytanko.
Jest to strona poświęcona grze w stylach Wiedźmińskich, to wiemy wszyscy.
Czy jednak jest ograniczenie - tylko i wyłącznie do uniwersum Sapkowskiego? Na FB dziesiątkują sesje, rp i fabuły z innymi graczami, co jest
dość problematyczne.
Zamieszczenie innego wydarzenia, na wątki poza universum jest możliwe? Z czasem ktoś może sobie zechcieć zrobić przerwę, a oderwanie się poza świat bywa miłe.



13
Szlak / Pomyliłeś chyba zlecenie.
« dnia: Maj 02, 2015, 00:16:31 »
"Pomyliłeś chyba zlecenie"



Zanim zaczniesz zapoznaj się z wymogami. Jeśliś gotów do dostosowania się, zapraszam do wspólnego wątku.
- Postać ma być gotowa na śmierć: Brehen, Czarodziejka, dwie postacie dowolne
- Fabuła na jedno cięcie, bez większej całości
- Znajomość języka i realiów
- W miarę długie odpisy
- Max do 4 postaci


***
**
*

***Szlak.
Gdzieś między Cleves, a Mariborem.
~ Temeria.

***
**
*

- Zdejmij no kaptur. Ino chyżo!
Powodów dla których tego nie zrobił było kilka.
Raz, że wiatr i deszcz smagał po pyskach niemiłosiernie, dwa, że wolał nie ryzykować i trzy: Nie spodobał mu się głos obcego.
Psia jucha, jak zwykle podróż nie mogła być spokojna. Ciekawe co tym razem.
Bandyci, patrol, żołdacy czy pieprzona rewizja?
Westchnął gniewnie pod nosem. Zgarbiony mężczyzna, na potężnym rumaku bojowym, ciasno owinięty płaszczem i kapturem, zerknął w stronę stojącego mu na drodze.
Na pierwszy rzut oka, to nie wyłapał niczego ciekawego.
Typ wysoki, również owinięty płaszczem i również zakryty kapturem. To raczej nic dziwnego w taką pogodę.
Bardziej głos go zaskoczył, wysoki, nieprzyjemny i taki cholernie metaliczny. To właśnie on sprawił, że go nie stratował. A zrobiłby to, bo obcy stał dosłownie na środku mostku, przez który chciał przejechać dalej.
- Mam się powtórzyć? A możeś nie dosłyszał, hm? To powtórzę, zdejmij kaptur.
Jeździec otaksował go posępnym spojrzeniem i w końcu sam spytał. Cicho i nieśpiesznie, ważąc słowa.
- Nie bardzo rozumiem. To szlak państwowy. Jeśli to nie napad, to usuń mi się z drogi. Albo mój wierzchowiec to zrobi.
Zagradzający drogę mężczyzna zarechotał dziwnie i zrobił dwa kroki w stronę konnego. Popatrzył po nim spod kaptura, potarł dłońmi o siebie i mruknął coś.
A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Koń stanął początkowo dęba, jednak dziwna siła uderzenia go zwaliła z kopyt, nie mówiąc o jego jeźdźcu.
Ten to w ogóle zleciał na łeb i szyję, ładne kilka metrów w tył. Pchnięty czystą mocą, zarył o ziemię i przejechał niezły kawałek w błocie.
Gdy się podnosił, już bez kaptura na głowie, "strażnik mostu" zagórował nad nim.
- Żeście wszyscy tacy kurwa durni. A potem się dziwują, że po radykalne metody trzeba sięgać.
Jeździec zdążył puścić pod nosem piękną wiązankę przekleństw, bo wiedział już doskonale kim owa postać jest.
Na potwierdzenie domysłu, postać zrzuciła z siebie płaszcz jednym ruchem, górując nad nim.
- Nie ważne, ważne, że cię dorwałem, Wilczku. I pomyśleć, że dla takiego tępaka przejechałem pół północy. - Warknął Wiedźmin.
Tak, to właśnie Wiedźmin poczęstował Aardem konnego. Gorzej, że jak na złość znał tą twarz.
I była ona ostatnią, jaką by chciał teraz napotkać. A jednak.
Szybko wstał na nogi, rzucając mu dziwne spojrzenie. Stał tam taki, niemal upiorny.
Wysoki, całkiem umięśniony i gibki z samego wyglądu. Z tym swoim mieczyskiem przewieszonym przez plecy.
Brehen.
Wiedźmin Brehen, Kot z Iello.
Wyjątkowy kawał skurwysyna.
- I co tak wytrzeszczasz oczka, hm? Nie spodziewałabyś się, co? Ha! Za mało percepcji. Odkąd ujrzałem list gończy za tobą w Rivii, obiecałem sobie, że cię tam zawlokę. Cena jest kijowa, przeca to grosze za twój pysk. Prawie nic nie warte. Wiesz czego to zrobię? Taaak, wiesz doskonale. Pamiętasz ostatnią robotę? Pomyliłeś chyba zlecenie, to była MOJA robota i MOJA nagroda. A teraz zdechniesz. I jeszcze zgarnę za to grosze na jakąś dziwkę. To uczciwa wymiana, nie?
Wyjątkowo wygadany jak na Mutanta.
Jeździec westchnął i również zrzucił z siebie płaszcz. Miał przesrane. I to tutaj, tak blisko celu wpaść po uszy. Dżuma i syfilis.
Że akurat to on się trafić musiał...
- Oooo... groźna minka? - Dorzucił Kot, wyraźnie przy tym rozbawiony.
- Taa, tak dla zasady, nie? Przecież nie pójdę pod brzytwę z uśmiechem. A teraz zawrzyj swój zmutowany pysk i łap za miecz. Ino już, inaczej nie pójdę. I szczam z wysokiego dęba na twoje znaki, tymi wiele nie osiągniesz.
Wiedźmin zmrużył oczy i zrobił krok w jego stronę.
- Sam tego chciałeś, Fenrisie.
- Tak. Łap za miecz, Brehen. I przestań pierdolić, mam dość stania na deszczu.
Rozległ się syk, a w dłoniach Mutanta istotnie błysnęła stal. Co za dobrze nie wróżyło.
- I pomyśleć, że takie ścierwo jak Ty, człeczyno, ponoć zabiło w pojedynku wiedźmina. Zaraz zobaczymy. Obaczymy czyś wart zachodu i tych groszy, co wyznaczyli za twoją łepetynkę.
- Ano. Zobaczymy. - Kolejny zgrzyt. Teraz to w rękach Fenrisa wylądował miecz. Momentalnie sprawdził jak leży w skórzanej rękawicy i wbił spokojne spojrzenie w Wiedźmina.
Psia mać, gorzej wpaść chyba nie mógł naprawdę.
To byłoby chyba na tyle w temacie. Widać, że Wiedźmin nie miał już nic do gadania. Upewnił się, gdy zaczął iść w jego stronę, z tym błyskiem w oczach zmienionych po mutacji.
Fenris zaklął i złapał pewniej miecz, zapierając się na piętach. Jak przetrwa pierwszy cios, może będzie szansa na przeżycie...
- Panowie, no bez takich.
Obaj stanęli jak wryci, obracając się szybko w stronę z której dobiegł kobiecy głos.
Kolejny. No, kolejna. Też w płaszczyku i kapturku na głowie. I bez żenady zmierzała w ich stronę.
- Oczom nie wierzę. Kot z Iello, zlecenie za głowę w Kaedwen i Fenris Haschwald, zlecenie za głowę w Rivii. A narzekałam dziś rano, że widzę dno swojej sakiewki. Albo los się do mnie uśmiechnął, albo macie wielkiego pecha, Panowie.
Wiedźmin popatrzył to po Najemniku, to po czarodziejce.
Najemnik popatrzył to po Wiedźminie, to po czarodziejce.
Czarodziejka obserwowała ich obu. Ciekawy trójkącik.
Niemal schadzka.

***
**
*

Coś w stylu lekkiego slashera, który można rozwinąć. Chętnych zapraszam ;)
Kolejność łańcuchowa: Czarodziejka, Brehen, Fenris.


14
BetaTesty / D:
« dnia: Maj 01, 2015, 01:19:38 »
Po kilku godzinach walki i próbach dodania nowego wątku, odkryłem, że po prostu nie byłem zalogowany D:
Tak bardzo (Y) Forum działa prawilnie, nie ma problemów i jest przejrzyste. Teraz tylko czekać na początek rozgrywki, dlatego ufam, że do jutra można będzie zaczynać :)

15
Sala werbunkowa / Fenris Haschwald
« dnia: Kwiecień 30, 2015, 21:28:40 »
Fenris Haschwald
***
**
*

Wywodzący się z Kaedwen. Zrodzony z ludzkiej kobiety i elfa, żyje dłużej niż może się na pierwszy rzut oka wydawać.
Odkąd sięga pamięcią, jego życie i dłoń były związane z mieczem. Dołączył do oddziału najemników zaraz po jednym z wielu pogromów, gdzie dom rodzinny został spalony, a rodziciele zarżnięci na jego młodych oczach.
Zawodowy siepacz, miecz do wynajęcia i czasem nawet zabójca. Ścigany listem gończym w Rivii i Aedirn.
Niegdyś członek słynnej formacji, Rębaczy z Crinfrid. Po kilku latach wspólnych zleceń, ruszył na szlak sam. Jak zawsze.
Jednoosobowa wataha wilków. Słynny z UDOKUMENTOWANEGO pojedynku z Wiedźminem. Tak jak Bonhart, nie stronił od walk z Mutantami, choć tylko gdy byli ścigani
zleceniem.
Człowiek cięty i cwany, gardzi Czarnymi i zarazą z południa. Na swój sposób patriota.
Nim wynajmiesz go, bądź pewien, że nikt nie nasłał go właśnie na Ciebie.



- Wybitny szermierz
- Tropiciel
- Czaruś, gdy sytuacja tego wymaga. Ewentualnie wizja łóżka w towarzystwie Czarodziejki
- Najemnik

Strony: [1]
Carbonate design by Bloc
variant: carbon
SMF 2.0.6 | SMF © 2013, Simple Machines
Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum
gangtzj nwm watahazlotegokla volkoria asfk69