Z dziennika pogranicznika
U nas spokój. Doniosłem dowódcy, iż u nas nic się nie dzieje, ino żołnierze czasem się wymykają na wsie, rutyna.
Weldenberg spokojny. Odkąd dowództwo nie interweniuje za granicą w protektoracie nie ma ofiar. Tylko szlachciury Aedirnskie wyzywają. Jakby jeszcze miały po co. Przecie my nie atakujemy, a ze oni wyżynają się jak psy w psiarni to nie nasza sprawa...
Weldenberg
Sprawy się mają dobrze
Tak pisali pogranicznicy i tak było. Wojska tylko pilnowały, czy nikt podejrzany nie próbował się przekraść.
Jedyna rzeczą jaką zrobiono, było wysłanie delegacji na pogrzeb Arteriona. To było honorowe i konieczne, ale oczywiście jak Aedirnczycy zaczęli się wyżynać, to zaczęli składać winę na Lyrię, a Królestwo nawet nie kiwnęło palcem w tej sprawie.
Z Kroniki Królewskiej
Król powiadał, iż atakować nie można, bo to nie honorowe, a rozkaz rozkazem. Tako ludzie cicho siedzieli i pilnowali swego, nie czepiając się spraw Protektoratu, co rzeczywiśnie nim nie był. Był ino burdelem, któren ciężko odrzucić, a przynosi tylko niepokoje. Tako sprawy tych ziem były pomijane, bo sam Król nie widział w szlachcie Aedirn ni cienia karności.