Pędziła szlakiem przed siebie, jak zwykle bez celu, był tylko szlak i tylko on, gdzieś tam może i czekało jakieś towarzystwo, ale aktualnie nie miało ono znaczenia , była tylko ona, ona i szlak.
Nagle w swym szaleńczym galopie usłyszała odgłosy walki dochodzące gdzieś ze szlaku przed nią.
-Trisst, chyba powinniśmy to zbadać - mruknela do czarnego wierzchowca, jedynego towarzysza który zawsze, od dziecka był przy niej, jedynego który zawsze jej wysłuchał. Popedzila galopem wzdłuż szlaku, ukrywając się w cieniu drzew, gdy dotarła do miejsca skąd dochodziły dziwne dźwięki, to co zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania.
Humanoidalne drzewo, stało na środku szlaku bijąc wściekle gałęziami na wszystkie strony, niczym człowiek odtrącający natarczywe muchy, musiała zeskoczyć z siodła i zbliżyć się do szlaku aby dokładnie dostrzec z czym walczyła dziwna istota.
Wytężyła wzrok aby przebić się przez wściekłe, rozmazane gałęzie, nie pozwalające zobaczyć nic co działo się przed nią .
Gdy jednak zobaczyła co się dzieje, zdjęła łuk z pleców i wyjęła strzałę z kołczanu. Ludzie z siekierami atakowali humanoidalna istotę.
Wiedziała że szanse na wycelowanie w tym rozgardiaszu ma niewielkie, ale postanowiła spróbować, naciągnęła cięciwę i wycelowała, strzała przemknela pomiędzy gałęziami nawet ich nie muskając i wbiła się wprost w klatkę piersiową mężczyzny .
[Graak i Mesira w postaci Elliri witają ponownie, chyba wszyscy zdają sobie sprawę zdaje to oznacza kłopoty? ]